Archive for Maj, 2011

w okolicy stolicy

Z oczami zasłoniętymi zawiązaną na karku kurtką, powoli, noga za nogą, przemierzał kolejne kilometry w niekończącym się marszu.  Jego spuszczona głowa wydawała się wyrażać zupełne pogodzenie się z niewolniczym losem i tylko długie sterczące uszy uciekały gdzieś do wolności, poruszając się w kierunku dochodzących od strony szosy dźwięków. Mimo że szedł już tak od kilku godzin, ciągle znajdował się w tym samym miejscu. Promienie majowego słońca raz ogrzewały lewą stronę jego ciała, by po chwili paść na prawą. I choć nie umiał liczyć, doskonale wiedział że po kolejnej chwili odmierzonej ośmioma krokami miłe ciepło rozleje się ponownie po jego lewym boku.  Cztery kroki — prawa strona, kolejne cztery i znów lewa.  Miarowy chrzęst granitowych żaren idealnie dopełniał monotonii oślego losu.
(więcej…)